niedziela, 5 maja 2019

odeszła

Dziś w nocy, po miesięcznym pobycie w szpitalu, moja mama odeszła.


...............................................................................................................................................................................................................................................................................................    .




zamykam bloga

środa, 1 maja 2019

Przewodnienie

W ciągu niecałego miesiąca cztery razy dotaczano mamie krew.I tłoczono, wlewano kroplówki nawadniające.Dziś się dusiła, podobno to wina peselu, ale ja myślę z,e zatrucia wodnego.
Czytam w necie, że wzrost ciśnienia tętniczego kwi może być sygnałem, no i od trzech dni mama ma ciśnienie jak na nią podwyższone, bo zwykle miała 100,110/70,60.Teraz ma nawet 140/80.Podobno kolejny sygnał to zwolnienie akcji serca- tego nie badałam, ale lekarz powinien.W badaniach wychodzi słaba hemoglobina- to kolejny sygnał, potwierdzenie można znaleźć w badaniu moczu. Małomocz to kolejny sygnał.A dziś to obrzęki nie pozwalają oddychać. Ale to ja z neta wiem.Bo w szpitalu winą za zły stan zdrowia jest pesel.

A tak jeśli chodzi o podsłuchane trendy medyczne.Pani z domu pomocy złamała rękę, nie składają.potem łamie biodro, też nie robią operacji, teraz leży pokurczona i jest nawadniana.
Pacjentka zgłasza pielęgniarce, że boli ją noga i ma rzuty gorąca- to nie do mnie, pada odpowiedz i pacjentka zostaje z bólem sama. Prosi rodzinę o kupienie jej leku przeciwbólowego, bo  nie poprosi już więcej. W pani wieku .A ile pacjentek już odeszło przez ten miesiąc, tylko nieliczne wróciły do domu.Nie ma dnia by nie było zgonu. Staruszkowie leżą na szpitalnym łóżku i czekają na śmierć.
Czasami umierają zwyczajnie z głodu, bo nie chcą lub nie mogą jeść. Bardzo smutne.
A domy opieki? Trochę się tu słyszy.

Każdego dnia coś mi się podobno nie podoba.
Ale tak jest, nie podoba mi się i o tym mowie.
Pacjenci nie mają siły mówić, oni powinni nabierać sił, bo nie każdy jest śmiertelnie chory


niedziela, 21 kwietnia 2019

święta w szpitalu

Niestety mama na swięta została w szpitalu i to była decyzja lekarzy, nie moja.
Obawiałam się po minionej niedzieli, ze łatwo nie będzie, i mam racje.
Wczoraj panie udostępniły mi płyn do przemywania ran i gaziki i pozwoliły mi zmienić mamie opatrunek, sama. Dałam rade. To oczywiście ironia, bo od 10 lat pielęgnuję mamę.
Dzisiaj pojechałam z mężem na obiad świąteczny do  szpitala , do mamy.

Mama ma cewnik i pampersa. Jakież było moje zaskoczenie, gdy szukałam powodu krzyku mamy, że pampers jest pełen moczu a mama zwija sie z bólu.
Panie były zaskoczone, a siniaki wokół kroku i na wewnętrznych stronach obu ud nie wiedziały skąd się wzięły. Wczoraj w południe, mama była obolała od tych kroplówek, co puszczają domięśniowo, ale dzisiaj byłam w szoku.
A mój szok zamienił się w głuchy no nie wiem jak to nazwać , ''śmiech przez łzy'', gdy panie wyprosiły nas z sali bo będą zmieniać pampersy. ok. weszły. Wyszły i spoko. Szok był gdy przyszła rodzina do tej pacjentki, która miała zmieniany pampers i odkryła, że na pampersie z kałem jest nałożony nowy, czysty- nie ma to jak mieć dwa pampersy.
To, że noga jest zawinięta pod pośladki , kroplówka idzie poza żyły.
Opatrunki trzeba samemu zmieniać i najlepiej ze swoimi opatrunkami.
A panie, które trafiły tu z 
Dom Pomocy Społecznej Weterana Walki i Pracy

sobota, 20 kwietnia 2019

Odzierana z godności

Dzisiaj, gdy siedziałam przy łóżku szpitalnym mojej mamy, i spoglądałam na salę pełną bezbronnych  pacjentek, przyszła mi taka myśl.


""leżę bezbronna i bezsilna na szpitalnym łóżku,
boli mnie, jest mi niewygodnie i nie potrafię przy sobie nic zrobić.
Pochyla się nade mną obca wykrzywiona w grymasie niesmaku twarz,
czuje szarpanie, ból, pogardę.
Czekam na ludzki gest.
 Usta palą z pragnienia, ciało obolałe od jednej pozycji.
Pielęgniarko, salowo, lekarko czy myślisz, ze zawsze byłam taka bezsilna?
Czy myślisz, że zawsze byłam stara?
Nie, ja miałam długie i bogate życie.
Bogate w smutki, ale i w radości.
Widziałam wiele rzeczy, których ty nie zobaczysz.
Robiłam rzeczy, których ty nigdy nie zrobisz.
Byłam smutna, ale częściej byłam wesoła.
Byłam kochana i kochałam.
Doznałam czułości i troski ,
Ty z obrzydzeniem zmieniasz mi pampersa,
Złościsz się,że pękają mi żyły od zbyt szybko podawanej kroplówki.
Obwiniasz mnie o to, że tu jestem.
Uwierz mi, ze nie chciałam tu być,
Nie chciałam, by ktoś się mnie brzydził,
 by ktoś obwiniał mnie o mą niemoc.
Nie chciałam być bezsilna i stara.
Ja tez miałam 10, 20, 30 ... lat.
Miałam marzenia i miałam swój świat.
Dziś jestem sama - jesteś ze mną ty
Ze swa pogardą- dlaczego?
Czy ty zawsze będziesz młoda i zdrowa?
Życzę ci tego z całego serca, byś nie doznała tego co ja teraz.
Tej pogardy, tej niemocy, tej nędzy.
Bo może twoją twarz zapamiętam jako tą ostatnią.
Uśmiechnij się do mnie i okaż szacunek,
 bo dobro wraca w dwójnasób.zło też.""



sobota, 13 kwietnia 2019

Bezduszna ''służba''

Pacjentka nie zgłasza problemów.

Osoba bez kontaktu od 10 lat, leząca, niesamodzielna, nie zgłasza lekarzom, co ją boli, że kroplówka idzie w ciało też nie zgłasza. Gdy ja skarze, że coś jest nie tak, przywiązują , mocno, bandażem, igłę do ręki,
Bandaż był już wczoraj w południe.Dzisiaj werznął się w ciało, dłoń zrobiła się fioletowa i zimna, Ledwo zdjęłam ten bandaż, pani pielęgniarka, mówi że przed chwilą przecież było dobrze bo podała antybiotyk, sole coś nie idą.
Zmieniła wkłucie i kiedy pilnowałam, by powoli kapała kroplówka nie rozwaliła żyły, 
Nie wiem, co będzie jutro z tą dłonią, dziś była do końca mojej wizyty( około 3 godziny) zimna i sina.
Panie tłumaczyły ,że nie znają pacjentki, bo dziś widza ją po raz pierwszy.
Oddziałowa będzie w poniedziałek- proszę zapytać.
Pani doktor,tłumaczy, że kroplówki to nie jej sprawa, tylko pielęgniarek.

dłonie wczoraj 
dłoń dzisiaj, jeszcze przed chwila był tu bandaż, najpierw zdjęłam, by nie przedłużać cierpienia, bo nie dawała się dotknąć.
jeszcze widać ślad po bandażu


A i nos przez który wprowadzona jest sonda jest zakrwawiony, ale też nikt nic nie wie
.

czwartek, 11 kwietnia 2019

koszmar szpitala

Stan zdrowia mamy jest zły. Od kilku dni nie jadła, nie piła, nie przełykała.Jest w szpitalu Chciałabym by jej pomogli, ale. Przy przyjęciu, na SORZE ,, pani powiedziała,że to śmiertelne, pytam Co? , pani mówi - wiek.
Potem pani doktor na oddziale, karze szykować się na śmierć, Pytam ale co jej jest? - odpowiedz- wiek. Mówię,że jest zdrowa, nie ma cukrzycy, nadciśnienia, serce zdrowe.
Pani doktor- onie serce ma chore.Ale na jakiej podstawie ta opinia, EKG zle wyszło czy co.
Pani doktor, ma chore serce, bo jest stara.

A pielęgniarki, kroplówkę ""wlewają " obok żył. Mowie, że coś nie tak z tymi kroplówkami, i cała taka jak balon. Panie mówią,że żyły pękają. W niedzielę, kroplówka szła "na całość'', dzisiaj też.
Noga jak piłka, welfron ledwo przyklejony jednym malutkim plasterkiem i płyn zamoczył poduszkę, co ją ma pod stopą.Pani założyła nowy wkłucie i o dziwo ustawiła kroplówkę na FUUL. po prostu płynie, zaraz pęknie kolejna żyła. Zmniejszyłam, ale nie mogłam zalesić pielęgniarki zanim musiałam iść na busa. Czytam, że to nie tak być powinno. Pytam mądrych ludzi, oni też tego nie rozumieją. Czy moja mama ma umrzeć. Taki mają plan. Bo ja widzę poprawę, kazałam karmić sonda, je,  Dotoczyli krew. Powinno być dobrze.Ale te kroplówki.






W domu kilka razy miała kroplówki, nigdy żyła nie pękła.Czasami welfron był za długo to go wymieniałyśmy. Nigdy nie szedł płyn poza żyle. Czasami czuwałam kilka godzin. Szła powolutku.